poniedziałek, 1 grudnia 2014

Licencja w łapie i co dalej?

Plan był prosty. Skoro skończyłam pięknie studia, to oczekuję teraz ofert pracy. Okazało się jednak, że nie tylko ja. Wielka fala chętnych do pracy absolwentek różnych uczelni zalała Wrocław. Czyżbym się myliła? Przecież ciągle tylko słyszy się, jak wszędzie potrzeba personelu w Polsce. 

W myśl zasady, że zaczynać trzeba od małych rzeczy, wybrałam się do kilku szpitali z bardzo skąpym CV. Wszędzie słyszałam "obecnie nie potrzebujemy, ale proszę uzbroić się w cierpliwość". Nikt z nich nie miał pojęcia, jak bardzo niecierpliwa jestem. 

Ale zajęłam głowę czymś innym, a dokładnie rekrutacją na magisterkę. Stał się cud i zobaczyłam mój nr PESEL przy nr 35 listy przyjętych na I rok studiów stacjonarnych, a oznaczało to 6,5 tys rocznie do kieszeni, które musiałabym wydać na tryb zaoczny. 

W tej radości, pewnego pięknego poranka odebrałam telefon z Oddziału Chirurgii ręki, z propozycją zatrudnienia na umowę zlecenie, na 2 miesiące. Oczywiście się zgodziłam. Następnego dnia kolejny telefon z Oddziału Angiologii, Diabetologii i Nadciśnienia Tętniczego, podobnie umowa zlecenie na zastępstwo. Zmieszana umówiłam się z oddziałową w celu wyjaśnienia sytuacji. Kolejnego dnia telefon z Neurochirurgii i kolejna oferta. Ostatecznie Chirurgia zatrudniła już kogoś innego, kto mógł podjąć pracę od zaraz, Angiologia podobnie. Została mi Neurochirurgia. Udałam się nieco niepewnym krokiem do gabinetu Dyrektor ds. Pielęgniarstwa, która po zapoznaniu się z moim brakiem doświadczenia stwierdziła, że ona chce mnie zatrudnić, ale inaczej. Zaproponował mi etat na kardiologii. Nie mogło być lepiej! Porządna umowa, ubezpieczenie i inne bzdury, a oddział? Marzenie wielu. 

Wnioski z mojej historii? Nic samo się nie zrobi, trzeba przynajmniej zacząć, czasami dobre rzeczy spotykają zwykłych ludzi, a także kiedy ktoś mówi, że Cię zatrudnia, a nic nie podpisze... cóż, "papier jest papier". 



Ciekawostka na zakończenie:
Prędkość rozchodzenia się impulsu nerwowego jest proporcjonalna do promienia aksonu mielinowego i u ssaków dochodzi do 120 m/s (432 km/h).

2 komentarze: