niedziela, 1 listopada 2015

Nie popadajmy w stereotypy, no ale...

Wielka Brytania - Kraj mlekiem, miodem i funciakami płynący, gdzie nawet sprzątacz w hotelu jeździ Lamborghini Gallardo. Biedę ostatni raz oglądano tam na wieczorze kawalerskim kolegi organizowanym w Polsce. Do tego Anglicy są sztywni i nudni, a wszyscy Irlandczycy poświęcają cały czas uprawianiu swoich narodowych sportów: picia, bicia i walczenia ze sobą nawzajem. Ciężko powiedzieć cokolwiek o Szkotach, bo nikt ich nie rozumie.
Takie i inne stereotypy, czyli funkcjonujący w świadomości społecznej uproszczony i zabarwiony wartościująco obraz rzeczywistości, bywa zabawny, ale i czasami krzywdzący. Czy obowiązuje on także w rzeczywistości szpitalnej? Moi drodzy oto zestawienie 8 najczęściej spotykanych typów pacjentów na szpitalnych korytarzach.

1. Płacę wymagam - jest to dla mnie częsty obrazek. Pacjent płaci za pobyt i zabieg z własnej kieszeni, więc chce poczuć się jak w hotelu albo sanatorium. Tak dla przykładu: pacjent około 60 r.ż., przyjęty do endoprotezoplastyki stawu biodrowego. Wchodzę na salę, mówię standardowo dzień dobry, jestem pielęgniarką, przyszłam Panu zmierzyć ciśnienie. Pan patrzy na mnie i cały przejęty pyta "Ale Pani wie, że ja jestem pacjent pełnopłatny?".

2. Zawód "Syn" - miłość matki do dziecka jest czasami tak silna, że trzyma malucha pod kloszem zbyt długo. O jakieś 20 lat. Przykład: pacjent około 35 r.ż., po zabiegu dwu-szczękowym. Wchodzę na salę, w której oczywiście czuwa mamusia. Pytam faceta, jak się czuję, odpowiada mi rodzicielka, że coraz lepiej, nawet synka przed chwila wykąpała. 

3. Maruda - no tych to znamy chyba wszyscy i wszędzie. Na myśl przychodzi mi wiele historii, ale ta jedna szczególnie zapadła mi w pamięć. Dzwonek alarmowy, zrywam się, bo nie pamiętam, żeby jeszcze komuś zostały płyny do odłączenia. Co okazuje się na miejscu? Pan chciał żebym przyniosła wygodniejszą poduszkę. Nie, pacjent nie był po zabiegu, ani szczególnie chory. Następnego dnia miał mieć gastroskopię. 

4. Stały bywalec - Pacjenci wracają, zwłaszcza na chirurgii, gdzie kontrolujemy ich stan po zabiegu, czy wymagają powtórki. Co w tym złego? "Hymm... no nie wiem, a nie dało by się sali na końcu? Wie Pani, ciszej, a ja mam taki lekki sen, no pamięta Pani?"; "Kochana moja ja tu już tyle razy leżała, że ja lepiej wiem, kiedy mam dostać (tu wstaw dowolną nazwę leku)"; "Ja wiem, że teraz nie są godziny odwiedzin, ale ostatnim razem mąż przyszedł wcześniej i nic się złego przecież nie stało". 

5. Kryzys wieku średniego - co tu dużo mówić. "Ciśnienie? Ciśnienie to ja mam na pewno wysokie przy takiej Pani pielęgniarce".

6. Specjalista - po obejrzeniu 4 razy "Dr House" i doprawieniu "Na dobre i na złe", pacjent służy nam radą i pomocą. Dla przykładu: Pacjentka przyjęta do diagnostyki bólów nóg. "I wie Pani co? I ja chciałam, żeby mi zrobili chociaż tomografię, PET, albo chociaż scyntygrafię. A oni co? Jakieś marne usg?!"

7. Jak mi czegoś nie znajdziecie to zaraz umrę - jeżeli ktoś ma babcię, która nudzi się w domu, wie o co chodzi, bez wchodzenia na oddział szpitalny. 
-I co powiedział kardiolog?
-No właśnie nic, że zdrowe serce.
-To czemu Pani taka zdenerwowana?
-Bo ja wiem, ze jestem chora! Moja sąsiadka ma tak jak ja, to jej bypass zrobili. Myślałam że chociaż konoronarografię będę miała!" (tak, konoronarografię)

8. Moherowy nadajnik - wyzdrowiała. Bogu Dzięki i Wszystkim Świętym, to na pewno ten nowy różaniec. Operacja w tym terminie to tylko zbieg okoliczności. 


Ktoś teraz mógłby powiedzieć, że w tej pracy to właściwie można oszaleć. Tylu niedobrych pacjentów każdego dnia. Ale to nie do końca tak. Kocham moją pracę. Z tymi moimi pacjentami, którzy potrafią być tak skrajni, którzy często doprowadzają mnie do szału, dla których chcę jak najlepiej, którzy zdrowieją, ale też i umierają na moich rękach. To wszystko jest częścią chorego człowieka, a przysięgaliśmy: "nieść pomoc każdemu człowiekowi (...)"




Dzisiaj bez ciekawostki.
Bez względu na nasze wyznania, z okazji Zaduszek, wspomnijmy naszych zamarłych pacjentów. Jak pisał pewien artysta, myśl raz uwolniona - żyje.