sobota, 11 lipca 2015

O zabawie, której końca nie widać

Każdy z nas chyba pamięta zabawę w przeciąganie liny. Zasady są proste: 2 drużyny, każda ciągnie linę w swoją stronę. Wygrywa ten, kto jest silniejszy, sprytniejszy, lepszy - krótko mówiąc, ma bardziej zgraną i mocniejsza drużynę.

O konfliktach lekarzy i pielęgniarek można by pisać tomy opowiadań. Ale skąd to się bierze? Moim zdaniem wiele zależy od nas samych. Od tego czy damy się wpędzić w tę spiralę stereotypów, czy nasze drużyny są zgrane, czy raczej każdy patrzy tylko ile może wyginąć dla siebie. Niestety z tego co da się zaobserwować, pokolenie pokoleniu przekazuje te okropne naleciałości w postaci "Ja, Pan Doktor od zleceń" oraz "Ja, Siostra od basenów".

Studenci medycyny na kierunku lekarskim już od samego początku mają wpojone przeświadczenie, że w pracy zawodowej będą mieć pielęgniarki, które będą za nie wszystko robić - również to co do ich obowiązków nie należy. Kiedy słyszą "zawód pielęgniarki jest zawodem samodzielnym", otwierają ze zdziwienia oczy i nie bardzo chcą w to wierzyć.

Pielęgniarki nie są lepsze. Niejednokrotnie kłaniają się jednemu czy drugiemu lekarzowi w pas, zgadzają się wykonywać obowiązki, nienależące do ich kompetencji np. wypisują recepty, podają szczepionki lub przetaczają krew bez odpowiednich uprawnień itp. Nie wiem czy wynika to ze strachu przed utratą zatrudnienia, czy tym poczuciem niższości zawodowej. Jedno jest pewne, pielęgniarki powinny zdawać sobie sprawę z własnych umiejętności, wartości i obowiązków.

Chciałabym tu jeszcze wspomnieć o jednej rzeczy, o której pisałam już pod jednym z postów kampanii Ostatni dyżur. Nóż mi się w kieszeni otwiera, jak słyszę "pielęgniarka to niższy personel medyczny". Nie będę się już powtarzać z opisem edukacji pielęgniarki. Rozumiem, że ten wizerunek potrzebuje czasu na zmiany, ale nie przeboleję, że mówią tak o sobie moje koleżanki po fachu!  

Zdarzył się taki magiczny dyżur, kiedy wielu pacjentom przełożono zabiegi ze względu na nieobecność lekarzy operatorów i anestezjologów, którzy wybrali się na konferencję naukową, więc zaplanowano jedynie 3 operacje. Jak zapewne możecie sobie wyobrazić, ilość pracy do wykonania była znacząco obniżona, w związku z czym siedziałyśmy po prostu w dyżurce, w oczekiwaniu na jakiś armagedon. W pewnym momencie bardzo zainteresowana Pani doktor, po kilkukrotnym odwiedzeniu naszego skromnego centrum dowodzenia, udała się do oddziałowej ze skargą. Była bardzo oburzona, że "Ciągle tylko siedzą. Nie mogą sobie nic do roboty znaleźć?". Powiedzmy sobie wprost. Lekarz NIE JEST zwierzchnikiem pielęgniarki. Jest równym pracownikiem. Nie ma prawa rozliczać nas z pracy, która była w 100% wykonana. Jenak w oczy kole. I tu mój pomysł na nową akcję społeczną w środowisku medycznym. Drogie koleżanki i koledzy, znajdźcie czas w czasie dyżuru, żeby pójść do gabinetów lekarskich i sprawdzić, czy lekarze przypadkiem nie siedzą i nie pracują. Szczególnie w nocy i weekendy. Myślę, że nie będą mieli nic przeciwko, skoro chcą rozliczać nas z naszej pracy.

Nie mogę oczywiście powiedzieć, że wszyscy lekarze są źli. Tak, czują się Bogami. Tak, mają przerost ego. Tak, mają swoje momenty i dni. Ale to często wartościowi ludzie, którzy będą traktować Cię odpowiednio, jeżeli będziesz dobrze wykonywać swoje (nie ich) obowiązki.




Ciekawostka na zakończenie:

Próchnicą można zarazić się np. poprzez pocałunek, dlatego warto zadbać o higienę jamy ustnej partnera. Należy również leczyć zęby mleczne u dzieci, by choroba nie przeniosła się na stałe uzębienie. Nie wolno natomiast nigdy brać smoczka dziecka do buzi, by nie zarazić malucha własną próchnicą, której często jest się nieświadomym.