środa, 3 grudnia 2014

Krok pierwszy

Kto nie bał się pierwszego dnia w pracy? Ja nie znam takiej osoby. Dzień wcześniej wszystko przygotowane, śniadanie w lodówce, ciuchy poprasowane na krześle, klucze na wierzchu, telefon się ładuje, budzik nastawiony duuużo za szybko.

Oficjalne przedstawienie przez szefową i ta niezręczna cisza... W końcu jednak dzień nabiera tępa. Dużo pacjentów, masa zleceń, ogrom leków, przyjęcia, wypisy, badania, zabiegi, przytłaczająco banalne pytania, na które nie potrafię odpowiedzieć, bo przecież nie mam pojęcia, co się w okół mnie dzieje! Na moje szczęście, pielęgniarki do których grona dołączyłam są bardzo wyrozumiałe i same pamiętają swoje pierwsze kroki. Zanim zdążyłam się spostrzec, dzień dobiegł końca, a jego idealnym podsumowaniem jest "I have no idea what I'm doing, but trust me - I'm a nusre". 

To było moje doświadczenie, które zaliczam do bardzo pozytywnych. Jednak większość moich koleżanek, nie miała tyle szczęścia, a zobrazowaniem ich przeżyć, jest zderzenie mrówki ze ścianą, lub rzucenie na baaardzo głęboką wodę. Kiedy jesteśmy studentami, ciągle słyszymy "nauczycie się w pracy", kiedy idziemy do pracy - "powinnaś to wiedzieć, bo skończyłaś studia". Czy nie jest to niepokojące? Czy to wciąż za mało, żeby zmodernizować system kształcenia pielęgniarek? Chociaż może nie powinnam się tego domagać, bo ostatnie reformy wprowadziły obowiązkowe wykłady i egzamin zawodowy na studiach magisterskich.


Ciekawostka na zakończenie:
W organizmie człowieka powstaje około 2,4 miliona erytrocytów, czyli czerwonych krwinek na sekundę. Proces ten nosi nazwę erytropoezy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz